Tak
jak myślałam, spóźniłam się na metro. Kolejne przyjechało dziesięć minut
później, więc na stadion dobiegłam kwadrans przed rozpoczęciem treningu.
Przebrałam się w mgnieniu oka, lecz na murawę weszłam równo z pierwszym
gwizdkiem trenerki.
Laura
Harvey potrafiła być naprawdę przerażającą kobietą. Zerwane przednie więzadła
krzyżowe nie pozwalały na dalszą karierę, więc zaproponowano jej posadę trenera.
Dobrze spełniała się w tej roli, bo osiągałyśmy spore sukcesy.
Ustawiłam
się w szeregu, witając się z koleżankami z drużyny. Nie było nam dane dłużej
porozmawiać, bo usłyszałyśmy kolejny gwizdek. Pięć okrążeń całego stadionu.
Zrobiłam trzy skłony - jak zawsze - i zaczęłam biec truchtem. Doskonale
rozumiałam, czemu Laura chciała dziś dać nam wycisk. Za dwa tygodnie gramy
ważny mecz, na dziewczyny ze szwedzkiej Umei. Były siedmiokrotnymi mistrzyniami
swojego kraju, więc musiałyśmy się przyłożyć.
Dwie
godziny minęły mi na męczących przebieżkach, ćwiczeniach i krótkim meczu.
Marzyłam tylko o gorącej kąpieli i miękkim łóżku. W szatni wzięłam tylko szybki
prysznic, żeby zmyć z siebie pot i kurz, przebrałam się w swoje ubrania i
pognałam na stację. Pociąg akurat wjeżdżał na peron, więc odetchnęłam z ulgą.
Udało mi się nawet znaleźć miejsce siedzące i całą drogę spędziłam na czytaniu
podręcznika z mechaniki. Niedługo czekały mnie egzaminy, w końcu byłam na
ostatnim roku studiów. Tak bardzo pochłonęła mnie lektura, że prawie
przegapiłam swój przystanek.
Zaszłam
do sklepu ze zdrową żywnością, który był na szczęście po drugiej stronie ulicy
bloku, w którym od dziś mieszkam. Kupiłam zieloną herbatę, banana, pięć
pomarańczy, jogurt naturalny, po paczce płatków owsianych, zbożowych i
jęczmiennych, kilka garści orzechów laskowych i migdałów. Miałam ochotę na
zwyczajne musli i sok pomarańczowy. Wpakowałam wszystko do torby i wyszłam na
ruchliwą ulicę. Nie chciało mi się czekać na windę, a przecież siódme piętro
nie jest tak wysoko, prawda? Szybkim krokiem pokonałam schody i weszłam do
mieszkania.
Na
kanapie siedział Luke i dwójka innych chłopaków. Grali w coś na konsoli, po
odgłosach dochodzących z głośników, śmiało mogłam stwierdzić, że to FIFA.
Ashtona nie było w zasięgu mojego wzroku. Zdjęłam Air Maxy, położyłam klucze na
komodzie i poszłam do swojego nowego pokoju. Wyjęłam z torby ręcznik, po czym
wrzuciłam ją pod łóżko. Otworzyłam walizkę, w poszukiwaniu jakiejś piżamy.
Jęknęłam cicho. Charlie kategorycznie zabraniał mi posiadania luźnych, męskich
koszulek, więc żadnej takowej nie miałam. Wyciągnęłam kosmetyczkę, krótkie,
czarne spodenki i białą bokserkę, i stwierdziłam, że się nada. Przewiesiłam
wszystko przez ramię i wyszłam.
Słyszałam
szum wody spod prysznica, więc uznałam, że Irwin się kąpie. Zrezygnowana
wróciłam do sypialni po reklamówkę z zakupami. Poszłam do kuchni i zabrałam się
za robienie sobie kolacji. Dziwnie się czułam, grzebiąc po szafkach,
szczególnie gdy tamta trójka siedziała na kanapie. Chociaż w sumie teraz też tu
mieszkałam, więc w czym problem? Bez zbędnych trudności znalazłam miskę i
łyżkę, ale nigdzie nie widziałam wyciskarki.
-Czego szukasz? - jeden z gości
Ashtona usiadł na blacie, po mojej prawej stronie. - Calum. Ten tam to Michael,
a Hemmingsa już chyba znasz. - wyciągnął dłoń, którą lekko uścisnęłam.
-Thea. Uhm, czegoś, czym mogłabym
wycisnąć sok z pomarańczy. - mruknęłam.
-Trzecia szuflada. - brunet
wskazał mi szafkę za mną, za co podziękowałam mu skinieniem głowy.
Wycisnęłam
sok do wysokiej szklanki, wyrzuciłam skórki i wytarłam blat. Zrobiłam musli,
wzięłam miskę i swoje rzeczy i usiadłam na krześle przy wysepce. Przyglądałam
się Calumowi i temu drugiemu. Komicznie wyglądał z tymi zielonymi włosami i
śmiesznie się denerwował, kiedy brunet strzelał mu kolejnego gola. Po siódmym z
kolei, rzucił pada na stolik i fuknął pod nosem. Zaśmiałam się cicho, czym
zwróciłam na siebie ich uwagę.
-Jak jesteś taka mądra, to sama
spróbuj. - mruknął Luke.
-Czekajcie chwilę. - zeskoczyłam
ze stołka, wrzuciłam rzeczy do pokoju i wróciłam. Usiadłam pomiędzy chłopakami
i wzięłam joystick w rękę. - Mogę zagrać twoją drużyną?
Michael
kiwnął głową. Calum posłał mi cwaniacki uśmiech. Nie był świadomy tego, że ja
uwielbiam piłkę nożną, nie tylko w rzeczywistości. Charlie przestał już ze mną
grać, bo wiedział, że nigdy nie wygra. Strzeliłam palcami i nacisnęłam START.
Już
po pierwszej połowie meczu, chłopak przeklinał pod nosem. Wygrywałam trzynaście
do jednego, na dodatek tragicznie dobranym składem. Zdziwiłam się, kiedy do
salonu wszedł Ashton i - zobaczywszy marne wyniki kolegi - chciał ze mną
zagrać. Co mi szkodzi? Udowodnię im, kolejny raz, że dziewczyny też mogą być
dobre w grach.
Szło
ciężko. Irwin postawił na obronę, kiedy u mnie dominował atak. Nie
przeszkodziło mi to jednak w strzeleniu czterech goli, chociaż blondynowi też
nie szło źle. Wygrywałam jednym punktem, a do końca meczu zostało czterdzieści
sześć sekund. Próbował wszystkiego, nawet zaczął wyrywać mi pada z ręki, na co
reagowałam śmiechem. Niestety, ostateczny wynik 4:3 dla mnie.
-Jeśli grasz tak na żywo, to
gratulacje. - uśmiechnął się szeroko, na co wzruszyłam ramionami.
-To nie była nawet jedna setna
tego, co potrafię. - wytknęłam język w ich stronę i wstałam. - Miło było!
Posłałam
im uśmiech i odeszłam. Wzięłam z pokoju ręcznik i piżamę, i poszłam do
łazienki. Rozebrałam się i weszłam do wanny pełnej gorącej wody. Sama nie wiem,
ile czasu minęło, ale wyszłam, kiedy woda zrobiła się zimna. Rozczesałam mokre
włosy, przebrałam się i zmyłam resztki tuszu do rzęs z policzków. Wyszłam z
pomieszczenia, krzyknęłam chłopakom dobranoc
i weszłam do siebie. Opadłam na łóżko, wzięłam do ręki telefon i wybrałam
numer Charliego.
*
-Ashtooon, nie masz może jeszcze
jednego pokoju do wynajęcia? Chciałbym się z nią ożenić! - Calum się rozmarzył
i położył głowę na moim ramieniu.
-Nic z tego, Hood, jest moja. -
mruknąłem pod nosem.
-Znów się założyliście? - spytał
Michael, zacierając ręce. - O co tym razem?
-Ash ubzdurał sobie, że uda mu
się zaciągnąć ją do łóżka. - Luke zaśmiał się, co prawda nieco ironicznie. - To
oczywiste, że mu to nie wyjdzie. - wzruszył ramionami.
-Lukey, Lukey, Lukey. -
pokręciłem głową rozbawiony. - Jak zwykle nie masz racji.
-Daj spokój, stary. Jest
mechanikiem, gra w nogę, rozwaliła cię w FIFĘ, nosi dresy jak Cal. Pewnie jest
lesbijką, przyjaźni się z jakimś pedałem. - burknął blondyn, a ja nie
zamierzałem kontynuować z nim tej dyskusji.
-Dobra, nie wyganiam was, ale
spieprzajcie. Jestem zmęczony.
Nie
fatygowałem się, żeby odprowadzić ich do drzwi. Calum błagał mnie jeszcze o
numer do Thei, Michael przypomniał mi o jutrzejszej próbie, a Luke tylko
patrzył na mnie z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Pokazałem mu środkowy palec,
na co wszyscy zarechotali, ale w końcu wyszli. Podniosłem się z kanapy. Nie
byłem zmęczony, ani nie chciało mi się spać. Miałem ochotę wziąć gitarę, może
napisać kilka wersów jakiejś nowej piosenki. Mijając drzwi do pokoju
współlokatorki, mogłem usłyszeć jak z kimś rozmawia, pewnie przez telefon.
Śmiało mogłem stwierdzić, że rozmawia z jakimś mężczyzną, po sposobie, w jakim
zwracała się do rozmówcy. Może jednak kogoś miała? Co, jeśli Luke miał rację i
naprawdę mi się nie uda? Pokręciłem głową, by pozbyć się tych natrętnych myśli.
Wszedłem do sypialni, wziąłem instrument i wróciłem do salonu. Ze stolika
wziąłem swój zeszyt i otworzyłem go na czystej stronie. Notatnik pełnił funkcję
mojego pamiętnika, jedynie Luke miał do niego wgląd. Teksty, które tam pisałem
odzwierciedlały moje uczucia, a chłopak sprawdzał, czy nadają się do
wykorzystania przez zespół. Zastukałem kilka razy długopisem o papier, a po
chwili kartka, jakby sama, zapełniła się słowami. Wziąłem do ręki gitarę i
próbowałem wymyślić pasującą melodię, nucąc cicho, napisany przed chwilą tekst.
Sam nie wiem ile czasu grałem, ale przestraszyłem się, kiedy usłyszałem kroki,
dochodzące z korytarza. Podniosłem głowę i zobaczyłem brunetkę, która wkładała
przez głowę bordową bluzę.
-Obudziłem cię? - mruknąłem, nie
spuszczając z niej wzroku.
-Nie, po prostu nie mogę spać. -
zaśmiała się krótko i nerwowo, drapiąc się za uchem. - Wiesz może, czy jest tu
gdzieś jeszcze otwarty sklep? Potrzebuję wina.
-Jest, jakieś pięć minut drogi
stąd. W sumie to zaprowadzę cię, też bym się czegoś napił. - wstałem, chwyciłem
z wieszaka swoją kurtkę i założyłem czarne vansy. - Gotowa?
Dziewczyna
wsunęła na stopy swoje Air Maxy i wyszła za mną. Po drodze pokazywałem jej w
miarę znaczące miejsca, takie jak spożywczak, warzywniak, czy biblioteka. Nie
rozmawialiśmy zbyt dużo, ale cisza między nami wcale nie była niezręczna.
Musiałem przyznać, że wyglądała całkiem uroczo. Rozpuszczone włosy opadały jej
falami na ramiona, usta miała rozchylone, gdyż z zachwytem przyglądała się
księżycowi, odbijającemu się w Tamizie. Światła latarni odbijały się w jej
brązowych tęczówkach, a blask, bijący od kolorowych, neonowych szyldów w
śmieszny sposób zabarwiał jej twarz. Wyglądała jakby była w tym mieście
pierwszy raz, chociaż dobrze wiedziałem, że tak nie jest.
Błąkała
się chwilę między sklepowymi półkami, jednak w końcu stanęła przy kasie z
tabliczką deserowej czekolady i butelką czerwonego, półsłodkiego wina.
Poprosiła kasjera o paczkę Marlboro Gold i zapalniczkę, na co spojrzałem na nią
bardzo zdziwiony. Zapłaciła dwadzieścia funtów, wino i czekoladę schowała do
torebki, a papierosy do kieszeni bluzy. Sam też kupiłem fajki i czteropak
Carlsberga, i po chwili wyszliśmy ze sklepu.
-Nie sądziłem, że palisz. -
powiedziałem, na co popatrzyła na mnie z uśmiechem.
-Rzadko mi się to zdarza. Palę,
gdy piję. - poklepała swoją torebkę, a ja kiwnąłem głową, na znak, że ją
rozumiem.
Weszliśmy
do mieszkania, a ja od razu usiadłem na kanapie i otworzyłem puszkę z piwem.
Pociągnąłem sporego łyka i odstawiłem ją na stolik. Dziewczyna zniknęła w swoim
pokoju, a ja miałem cichą nadzieję, że wróci i posiedzi ze mną. Ucieszyłem się,
kiedy zobaczyłem ją, wchodzącą do salonu. Postawiła swoje wino na stoliku, z
szafki kuchennej wyciągnęła kieliszek i usiadła obok mnie. Po sekundzie jednak
wstała, z powrotem poszła do kuchni i wróciła z korkociągiem. Chwilę mocowała
się z korkiem i otworzyła je w momencie, kiedy chciałem zaproponować pomoc.
Nalała sobie cały kieliszek i od razu upiła prawie połowę.
-Jak ja za tym tęskniłam. -
wyszeptała i zaśmiała się cicho. Usiadła po turecku i zmrużyła powieki. - Grasz
na gitarze?
-Jak widać. - pokiwałem głową. -
Ale wolę perkusję. Gram w zespole, tak przy okazji.
-Oh. Ja czasami śpiewam w
restauracji znajomej. - popatrzyłem na nią z uniesionymi brwiami. - Nic
wielkiego, serio. - wzruszyła ramionami i wzięła kolejnego łyka.
-Calum prosił mnie o twój numer.
- zaśmiałem się, a ona uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni jeansów.
-Daj mi jego, zaraz do niego
napiszę. - zachichotała, a ja podyktowałem jej numer. Szybko wystukała treść
wiadomości i odłożyła komórkę. Nie musiała długo czekać na odpowiedź, bo
urządzenie głośno zawibrowało.
-Teraz się od ciebie nie odczepi.
- powiedziałem z uśmiechem, dopijając piwo. - Mogę się założyć, że zacznie cię
męczyć o grę w dwadzieścia pytań.
-Taak, właśnie mi to
zaproponował. - wzruszyła ramionami. W pewnym momencie zarumieniła się po uszy.
Wypiła całą zawartość kieliszka, po czym zakaszlała.
-Co, spytał się o twój pierwszy
seks, czy zrobisz mu loda, czy może o ulubioną pozycję? - zaśmiałem się i otworzyłem drugą puszkę Carlsberga.
-Spytał, czy chciałabym pójść z
tobą do łóżka. - popatrzyła na mnie, a ja zmarszczyłem brwi. Cholerny Hood.
Spytałem ją, czy poszłaby, na co zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. - Uhm,
no wiesz.. Musiałabym wypić trochę więcej niż jedną butelkę, ale myślę, że tak.
Osłupiałem.
Czy ona naprawdę powiedziała, że chciałaby się ze mną pieprzyć? Co z tego, że
musiałaby być pijana. Przynajmniej teraz wiem, że mam jakąkolwiek szansę, by
wygrać ten głupi zakład. W duchu przybiłem sobie piątkę. Usłyszałem perlisty
śmiech dziewczyny, po czym się ocknąłem. Musiałem wyglądać naprawdę komicznie,
wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczyma i rozchylonymi ustami.
Przeczesałem włosy dłonią i pokręciłem głową rozbawiony. Wziąłem papierosy ze
stolika, kiwnąłem głową na Theę i wyszedłem na balkon.
Usiadłem
na jednym z trzech wiklinowych foteli, obitych ciemną poduszką. Wyciągnąłem
fajkę, odpaliłem ją i wyciągnąłem w jej stronę zapaloną zapalniczkę. Wsunęła swojego
Marlboro między wargi i zaciągnęła się, zasysając delikatnie policzki. Chyba
nie muszę mówić, co sobie wyobraziłem. Mentalnie dałem sobie w mordę, chociaż
obraz, który powstał w mojej głowie, był bardzo przyjemny. Zagadałem ją, o byle
jaką głupotę, by trochę zająć myśli.
Wróciliśmy
do środka. Dziewczyna usiadła na kanapie, znów po turecku i nalała sobie wina
do kieliszka. Po co, skoro jeszcze przed chwilą piła je prosto z butelki? Wypiła
pół lampki i, mógłbym przysiąc, że cicho beknęła. Zaśmiałem się, po czym
usłyszałem ciche sorry. Mruknęła, że
jej za gorąco, a po chwili zaczęła ściągać bluzę przez głowę. Odsłoniła przy
tym spory kawałek swojego brzucha, a ja nie mogłem odciągnąć od niego wzroku.
Jednak jej koszulka szybko opadła, przynosząc mi tym niemały zawód.
Siedzieliśmy
tak razem do trzeciej nad ranem. Sporo mi o sobie opowiedziała, alkohol trochę
rozwiązał jej język. Dowiedziałem się, że chłopak, z którym oglądała
mieszkanie, to jej brat bliźniak. Chyba mi trochę ulżyło. Powiedziała też, że
jest sama, aczkolwiek ma na oku jednego chłopaka z uczelni, ale on nie zwraca
na nią uwagi. Sam nie wiem kiedy, ale dziewczyna chyba zaczęła mi się żalić.
Jessie chodził z nią na wykłady, siedział nawet trzy miejsca od niej i wciąż
się nią nie zainteresował. Sama twierdzi, że spróbowała już wszystkiego i po
prostu zrezygnowała. Z jednej strony, miałem konkurenta i bałem się, że jednak
któregoś dnia, ten "słodki Jessie", nie będzie w stanie oprzeć się
zalotom brunetki i szybciej dobierze się jej do majtek. Wystarczyło chwilę
pomyśleć, a rozwiązanie samo przyszło do głowy.
-Wiesz co, Thea? Mam pomysł.
Pomogę ci poderwać tego kolesia.
Dziewczyna
rozdziawiła buzię. Wyglądała, jakby analizowała wszystkie za i przeciw, ale po
dłuższej chwili rzuciła się na mnie i mocno przytuliła.
-Dziękidziękidzięki! Tylko jak ja
ci się odwdzięczę?
Oh,
kochana, nagroda przyjdzie do mnie sama.
***
Jest i dwójeczka! Zapraszam do obejrzenia zwiastuna, który niedawno się pojawił <zakładka "zwiastun i spis treści">
Dajcie znać co myślicie :*
omgomgomg nooo widzę, że akcja zaczyna się rozwijać na maksa!! czyli bad boy Ash, tak?? Już cie kocham xdd cóż za wyznania i to na trzeźwo hahahaha xdd a zwiastun boski ♥ duuuużo weny i buziole ;**
OdpowiedzUsuńp.s. zapraszam na ff również o Ashtonie:
http://rock-god-fanfiction.blogspot.com/
Super. Uwielbiam. Ubóstwiam xD
OdpowiedzUsuńNie chcę was wyganiać, ale spieprzajcie - ten tekst mnie rozwalił. Choć chłopaki wymyślili ten głupi zakład, bo jak wszystkie zakłady pewnie niekolorowo może się to skończyć (tak tylko przeczuwam, choć mogę się mylić :D), to jednak kurczę nie sposób ich nie lubić. Zabawa Caluma w dwadzieścia pytań - dobre zagranie. Choć opowiadanie ma dopiero dwa rozdziały, to już je naprawdę bardzo lubię. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam właśnie wszystko i jestem w szoku.
OdpowiedzUsuńTak jak walk-in-shadows, to jest niesamowite! :D
Mimo tego, jakie ma plany Ash, to go luubie :D
Czekam na new! :D
Bardzo ciekawy wpis. Jestem pod wrażeniem !
OdpowiedzUsuń